poduszkowietz

"Niczego nie daje zapadanie się w marzenia i zapominanie o życiu." – Czyżby?…

„Wszystko jest możliwe – od marzenia do spełnienia” Sophia Max, Lynn Lauber 9 sierpnia, 2014

Filed under: recenzje — finkaa @ 11:12 am
Tags: ,

wszyst wydawnictwo: Studio Astropsychologii

rok wydania: 2013

ilość stron: 110

 

Czwarta już część serii „Magia życia” wydawanej przez Studio Astropsychologiczne nie odstaje od reszty. Tak jak jej poprzedniczki, książeczka niesie niezwykle pozytywne i podnoszące na duchu przesłanie. Wszystko jest możliwe – trzeba tylko niezłomnie dążyć do celu. Autorkami tej części są Lynn Lauber – kobieta, która uczestniczyła również w stworzeniu poprzednich części, oraz Sophia Max – autorka książek o wspinaczce, sztukach walki, oraz duchowości właśnie.

 

Jewgienij Pietrowicz Woronin to, powiedzmy sobie, nie najbardziej utalentowany magik. W swojej wierze w sukces jest tak nieprzejednany, że można go z łatwością oszukać, lub też zaspokoić jego pragnienie uznania kilkoma nieszczerymi komplementami. Woronin wraz ze swoją trupą na co dzień pracuje w wielkim Cyrku Moskiewskim. Każdy z cyrkowców pokątnie marzy o wyrwaniu się spod rosyjskiego pręgieża w wielki świat. Ale tylko Woronina (mimo, iż jest najmniej wybitny) marzenia wędrują aż do Kalifornii do Magicznego Zamku. Trupa wyrusza na europejskie tournee, a magik zaczyna dostawać listy, w których poszczególne państwa honorują jego wybitne, ponoć, umiejętności magiczne. Czy nie śmierdzi to jakimś podstępem? I jak cała historia się skończy?

 

Seria „Magia życia” ma w sobie wielką dawkę przesłania „Myślcie pozytywnie, a spełnią się wasze najskrytsze marzenia”. I chyba w czwartej swojej odsłonie to motto jest najbardziej wyraźne. Książka jest napisana niezwykle ciepłym i krzepiącym językiem. Jest na poły baśnią, a na poły poważną rozprawą o korzyściach płynących z pozytywnego nastawienia do życia.

 

Właśnie za wydawanie tego typu książek najbardziej cenię Studio Astropsychologiczne. Mała lektura, która może podnieść nastrój na wiele dni i pomóc kreować ogólne nastawienie do życia. Książeczkę polecam wszystkim smutasom, oraz ludziom, którzy od czasu do czasu mają tendencję do utraty wiary w to, że może się udać. Każdy zasługuje na szczęście, więc każdy ma szansę je otrzymać. Przeczytajcie historię Woronina, a może dojdziecie do wniosku, że Wam samym pójdzie jeszcze łatwiej.

 

Książkę otrzymałam do recenzji od Studia Astropsychologii. Dziękuję.

 

„Pokochać siebie i zacząć żyć inaczej” Anna Dodziuk 27 lipca, 2014

Filed under: recenzje — finkaa @ 8:29 pm
Tags: , ,

pokochac siebie Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Rok wydania: 1992

Ilość stron: 125

 

Anna Dodziuk to polska psychoterapeutka urodzona w 1947 roku w Warszawie. Wywodzi się z żydowskiego środowiska, jest związana z „Solidarnością”. Pisywała do „Wysokich obcasów”. Zajmuje się psychoterapią alkoholików i ich dzieci, małżeństw i związków w tarapatach. Mocno wierzy, że każdy z nas jest w stanie zmazać złe płyty, które zostały wgrane w nasze mózgi w dzieciństwie. Bardzo mnie to podnosi na duchu.

 

Książka „Pokochać siebie i zacząć żyć inaczej” bardzo mi się spodobała ze względu na tytuł. Od lat walczę z niską samooceną i pomyślałam, że to coś w sam raz dla mnie. Ucieszyłam się niezmiernie kiedy trzymałam książkę w ręce, lecz kiedy przeczytałam kilka pierwszych stron, mój entuzjazm nieco opadł. Otóż, autorka w ogóle nie moralizowała, nie powoływała się na przesadne ilości mądrych naukowców zza oceanu. Jakieś to jej pisanie takie „z życia wzięte było” za bardzo. Lektura bardzo odstawała od poprzednich, których tytuły wskazywały na coś podobnego.  Jednak z biegiem stron, nastąpiła we mnie ogromna metamorfoza. Dosłownie zżyłam się z autorką, stała się ona moją przyjaciółką właśnie przez tą bezpośredniość, którą najpierw miałam za minus.

 

Ale od początku. Jeśli chodzi o treść… W pierwszym rodziale troszeczkę teorii. Co to jest samoocena? Co składa się na autoportret? Po czym ludzie wnioskują, że są „dobrzy”, lub „źli”? Drugi rozdział to poszukiwanie odpowiedzi kto jest winien moich kłopotów i co ja sam mogę zrobić, aby je zmiejszych/zniwelować? Trzeci rozdział, ten najważniejszy, to konkretne techniki wymazywania płyt, o  których napisałam już we wstępie. To co działo się w naszym wczesnym dzieciństwie to nic innego jak nagrywanie płyt. Kiedy pokazywaliśmy mamie dwa klocki ułożone krzywo na sobie i przyczeliśmy „Mamo, zamek” jej reakcja utarła się w nas na całe życie. Jeśli mama klaskała to na naszej płycie nagrało się, że jesteśmy wspaniali. Jeśli mama nie miała czasu, albo marudziła, że klocki stoją krzywo, nagrało nam się, że nie jesteśmy warci niczyjej uwagi, albo, że jesteśmy do niczego. Jak walczyć z nagraniami na naszych płytach? AFIRMACJE. Wspominałam już o nich przy okazji publikacji Luice L. Hay. Teraz przekonuje do nich Anna Dodziuk. To nie może być przypadek. Od momentu przeczytania tej krótkiej lektury, nie pozwalam sobie już na negatywne myśli. Cały czas jak zaklęta powtarzam „Ja jestem gotowa na wielkie szczęście”. Myślicie, że to bez sensu? Być może. Ale na pewno wszyscy się zgodzimy, że negatywne myśli zatruwają życie. A jaką krzywdę może mi wyrządzić to pozytywne zdanie? Jeśli nie pomoże, na pewno nie zaszkodzi. Oprócz tej metody, autorka proponuje kilka innych. Na koniec autorka opowiada bajkę o „ciepłym i puchatym”, czyli o świecie, w którym ludzie rozdawają dobre słowo.

 

Pełna dobrych pomysłów książka polskiej psychoterapeutki to coś o wiele bardziej wartościowego, niż na początku mi się wydawało. Wszyscy wiemy, że lata 90-te w Polsce nie były zbyt korzystne dla rozwoju nauki, a jednak Anna Dodziuk pisała o sprawach, którymi Luise L. Hay zafascynowała mnie dopiero kilkanaście miesięcy temu. Tu musi być coś na rzeczy. Powtórzę jeszcze raz. Jeśli nie pomoże, na pewno nie zaszkodzi, a ja czuję, że ta książeczka przyniesie przełom w moim życiu. Polecam na wakacyjny ciepły wieczór.

 

„7 zasad sukcesu według Mistrza Chuang Yao” Maciej Stawicki 12 listopada, 2013

Filed under: recenzje — finkaa @ 7:49 pm
Tags: ,

siede Wydawnictwo: Studio Astropsychologii

Ilość stron: 139

Rok wydania: 2013

 

Maciej Stawicki to, jak sam o sobie mówi, długoletni badacz filozofii wschodniej. Z moich osobistych dociekań wynika, że autor „7 zasad sukcesu” jest również założycielem szkoły, oraz trenerem Tai Chi Chuan.

 

Stawicki postanowił opowiedzieć historię młodego człowieka, który wiedziony ciekawością udaje się do znanego chińskiego nauczyciela, Mistrza Chuang Yao, aby posiąść zasady szczęśliwego życia. Wydarny prosto z cywilizowanego świata, trafia do oazy spokoju i czerpie pełnymi garściami z tego, co oferuje mu Mistrz. Dni mijają, a Mistrz snuje opowieść podpartą wieloma przykładami z jego własnego, codziennego życia. Okazuje  się, że Chuang Yao to nie tylko mnich medytujący w klasztornych murach. Mistrz to również doskonale prosperujący biznesmen, oraz marzycielska dusza zakochana w ulotnych latawcach. Jak połączyć duchowy spokój z życiem w dobrobycie? Jak odnaleźć spokój wśród wyścigu szczurów, która wydaje się być nieodzownym elementem każdego biznesu?

Jest na to siedem niezawodnych sposobów. Po pierwsze, musimy nie zbaczać z określonego przez nas samych kursu, nigdy nie wątpić w słuszność sprawy. Po drugie, powinniśmy szanować i kochać bliźnich, bo otaczający nas ludzie są jak trampoliny przyspieszające nasze dotarcie na szczyt. Nie możemy zapomnieć, że trzeba się dzielić, oraz z wdzięcznością przyjmować to, co inni chcą nam dawać. Na koniec powinniśmy pamiętać, że życie nie zawsze nas rozpieszcza, jednak to nie zwalnia ze starania się o ostateczny sukces. Tylko najbardziej zdeterminowani wygrywają prawdziwe szczęście.

 

Tak w wielkim skrócie można streścić wszystkie siedem sekretów. Wielkim plusem jest otoczka filozoficznych rozważań. Książka nie przytłacza kontemplacją, nie zmusza do zadumy. „7 zasad sukcusu” opowiada przyjemną historię chłopca, który nad wszystko miłuje latawce, a jednoczeście przekazuje fundamentalne prawdy tradycji wschodniej. Pozycję tę można traktować jako odskocznię od poradników o pozytywnym myśleniu, które często chcą wymusić restrykcyjne ćwiczenia, medytacje, wizualizacje czy afirmacje. Tutaj nic z tych rzeczy. Chcesz – doszukujesz  się głębi. Nie chcesz – czytasz piękną opowieść o egzotycznym kraju i jego beztroskich mieszkańcach.

 

Niezbyt okazała w rozmiarach książeczka przekazuje sporo treści. Każdy rozdział zaopatrzony jest w kilka szkiców charakterystycznych dla wschodniej kultury, oraz krótkie podsumowanie kolejnej z zasad.

 

Mimo, iż nigdy nie pałałam zachwytem do Chin i tamtejszego bogactwa kulturowego, lekturę czytało mi się bardzo przyjemnie. Mogę ją  z czystym sumieniem polecić amatorom tzw. „pozytywnego myślenia”. Znajdziecie tutaj odskocznię od klasycznych poradników, a do tego troszkę popodróżujecie. Mniejsza z tym, że tylko palcem po mapie. Moim zdaniem warto.

 

Książkę otrzymałam od Studia Astropsychologicznego. Dziękuję!

 

„Kwantowa więź – od fizyki do cudów” Gregg Braden, Lynn Lauber 2 lipca, 2013

Filed under: recenzje — finkaa @ 5:46 pm
Tags: ,

kwan Wydawnictwo: Studio Astropsychologii

Rok wydania: 2013

Ilość stron: 112

 

Kolejna książka z serii „Magia życia” Studia  Astropsychologii wypada, jak zwykle, bardzo pozytywnie. To pewnie zasługa Lynn Lauber, która w duchowe wywody potrafi tchnąć obyczajową nutkę. Tym razem współpracy z tą świetną autorką podjął się Gregg Braden, słynący z łączenia w swych pracach nauki, oraz duchowości właśnie.

 

Seria „Magia życia” to wydawnictwa ubierające piękne powieści z pogranicza New Age w codzienność, w kłopoty i tęsknoty zwykłych ludzi. W „Kwantowej więzi” mamy do czynienia  z bliźniakami – Jack’iem, oraz Charlie’m – których los rzucił w dwa końce świata. Kiedy Charlie trafia na afgański front, Jack dokładnie wyczuwa wszelkie niebezpieczeństwa. Podczas kolejnej podbramkowej sytuacji, rzuca się w kalifornijskie korki, by z laptopem na kolanach wyszukać zasięg wi-fi i skontaktować się z bratem przez skype. Tym razem coś naprawdę poszło fatalnie. Jack to wie. Traf chce, że poszukiwanie darmowego internetu doprowadza  go do swojej szkoły średniej, w której w nocy samotnie pracuje jeden z byłych profesorów. Tam, w godzinach nocnych, profesor i jego były uczeń dzielą się swoimi odczuciami, obawami, oraz dodawają sobie nadziei. Jakie moce łączą Jacka z Charliem? Któż może to lepiej wyjaśnić jak nie nauczyciel fizyki, do reszty oddany swojej pracy?

 

Książka porusza ważny temat relacji braterskich, oraz szczególnej więzi łączącej bliźnięta. I chociaż bliźnięta, które znam osobiście zgodnie twierdzą, że nie łączy ich nic szczególnego, ich zachowanie, oraz  wiedza zdobyta dzięki tej książce, sprawiła, iż wierzę w magię łączącą dwoje z pozoru identycznych ludzi, jakimi są bliźniaki jednojajowe.

 

Po raz kolejny seria „Magia życia” udowodniła, że jest strzałem w dziesiątkę. Często czytając poradniki pozytywnego myślenia, lub autorozwoju odczuwałam przesyt teorią. Tutaj wszystko jest wyważone, a powieści ubrane są w codzienność. Przystępny język, dialogi i barwne postacie sprawiają, że książkę pochłania się jak wciągającą powieść, ucząc się przy tym i napawając wiarą w drugiego człowieka.

 

Lekturę „Kwantowej więzi” polecam wszystkim, którzy zainteresowani są ciekawostkami związanymi z powiązaniami bliźniaków, a także tym, którzy cenią sobie tematy autorozwoju, duchowości, pozytywnego myślenia itp.

 

Książkę otrzymałam do recenzji od Studia Astropsychologii. Dziękuję!

 

„Sekret” Rhonda Byrne 7 czerwca, 2013

Filed under: recenzje — finkaa @ 10:21 am
Tags: ,

sekret Wydawnictwo: Nowa Proza

Rok wydania: 2007

Ilość stron: 198

 

Długo zwlekałam z dokończeniem tej książki i równie długo czekałam z napisaniem tej recenzji. Powód? Czytanie i pisanie powinno być radością, a ta książka okazała się dla mnie straszną męczarnią. W sumie lubię tematy związane z potęgą podświadomości, pozytywnym myśleniem, oraz mocą przyciągania dobrych rzeczy. Dlaczego więc „Sekret” tak bardzo mnie zraził? To chyba jego nachalność przyczyniła się do  tego, że nie uwierzyłam w ani jedno słowo.

 

Rhonda Byrne to australijska producentka i pisarka, znana jednak najbardziej z tego, że znalazła ekipę specjalistów od wyżej wymienionych zagadnień, którzy pod jej nadzorem stworzyli wielki „Sekret”. Najpierw nakręcili film, a potem wydali książkę (lub odwrotnie). Piszę „wielki”, gdyż „Sekret” okazał się strzałem w dziesiątkę, bestsellerem znanym już chyba na całym świecie. Swego czasu, słyszałam o nim i ja, nawet obejrzałam fragment filmu. Jednak jak to zwykle była, nie dałam się ponieść ogólnemu szaleństwu. Odczekałam swoje i pożyczyłam książkę dopiero kilka miesięcy temu.

 

„Sekret” to mieszanka wybuchowa, która próbuje udowodnić, że Jezus, Budda, Beethoven, Einstein, Picasso i wielu, wielu innych miało na myśli właściwie to samo. Znało sekret, a teraz, dzięki tej książce, dzielą się nim z nami. Czym jest ów sekret? Ano, niczym innym jak wiarą w to, że chcieć to móc. Do tego momentu wszystko jest OK. „Sekret” nie różni się zbyt wiele od tak cenionych przeze mnie książek Louise L. Hay, czy tych współtworzonych przez Lynn Lauber. Więc co tak naprawdę tu nie gra? Otóż, „Sekret” naszpikowany jest przykładami, które w mojej ocenie, po prostu nie mogły mieć miejsca. Najzabawniejsze wydało mi się świadectwo mężczyzny, który przed wielu laty przypiął do tablicy w swojej pracowni zdjęcie wymarzonego domu. Potem tablica zaginęła i dopiero w nowym domu, gdzieś w kartonie została odnaleziona. Okazało się, że mężczyzna kupił IDENTYCZNY dom, w porównaniu z tym ze zdjęcia. „Sekret” przekonuje, że nasza podświadomość prowadzi nas w 100% do tego, o czym marzymy. Wystarczy tylko intensywnie czegoś pragnąć, dać temu miejsce w naszej podświadomości, a prędzej czy później to do nas trafi. Niestety, mimo, że akceptuję siłę pozytywnego myślenia i jej duży wpływ na moje życie, nigdy nie uwierzę, że z każdego pucybuta da się zrobić Rockeffelera. Do tego jest potrzebna nie tylko lektura „Sekretu”, ale również mnóstwo odpowiednich ludzi w odpowiednim miejscu, predyspozycje, oraz szczęście.

 

Książka jest wydana dość luksusowo. Twarda oprawa, błyszczący papier, zdjęcia starych pieczęci, które oznajmiają koniec rozdziału, oraz bardzo tajemnicza, gustowna czcionka nadają wrażenie, że trzymamy w dłoni coś wyjątkowego. „Sekret” naszpikowany jest wypowiedziami wdzięcznych ludzi, którzy zrozumieli i stali się szczęśliwi. Może kogoś to wzrusza, ja tego nie kupuję.

 

Niestety, książka w ogóle nie przypadła mi do gustu. Moim zdaniem, jest przekolorowana, przedobrzona, przeozdobiona i grubo przesadzona. Nie polecam jej fanom nurtu pozytywnego myślenia. Dużo więcej wyniesiecie czytając podnoszące na duchu powieści z serii „Magia Życia”, niż próbując uwierzyć w niemożliwe.

 

„Mój najlepszy nauczyciel – od nienawiści do miłości” Wayne W. Dyer, Lynn Lauber 23 marca, 2013

Filed under: recenzje — finkaa @ 9:43 am
Tags: ,

mój nalepszy

Wydawnictwo: Studio Astropsychologii

Ilość stron: 101

Rok wydania: 2012

 

Kolejna książka z serii Magia Życia wydawnictwa Astropsychologicznego niesamowicie przypadła mi do gustu. Tym razem, w porównianiu z powiastką „Malując przyszłość„, mamy do czynienia z czymś bardziej realnym, jeszcze bliższym czytelnikowi.

 

Dr Wayne W. Dyer to znany na całym świecie trener samorozwoju. Wspólnie z Lynn Lauber, autorką publikującą w The New York, wziął udział w projekcie Magia Życia, w którym to znani inspiratorzy pozytywnego myślenia tworzą powieści oparte na przykładach z życia wziętych.

 

Ryan Kilgore, bohater powieści „Mój najlepszy nauczyciel”, to znany naukowiec. Wydawałoby się, że do szczęścia nie brakuje mu niczego. Ma kochającą żonę, syna i psa. Wykonuje pracę, którą kocha. Publikuje książki i wykłada w całej Ameryce. Niestety, przez całe swoje życie Ryan przechodzi z ogromnym bagażem, ciężarem nie do uniesienia – brakiem ojca. Ojciec Ryana, utracjusz i kobieciarz, nie znalazł odwagi, by odebrać matkę naukowca ze szpitala po porodzie. Tak zaczęło się pełne upokorzeń i żalu życie  ambitnego i zdolnego chłopca.. Dorosły Ryan postanawia odnaleźć ojca i rozprawić się z nim raz na zawsze. Jednak jak to zwykle w życiu bywa, po drodze coś lub ktoś uciera mu nosa i obdarza bohatera spokojem, którego nigdy wcześniej nie udało mu się zaznać.

 

Seria Magia Życia to coś więcej niż tylko miłe krótkie opowiadania. Druga z  serii książka nauczyła mnie tego, że nie ma sensu walczyć z wiatrakami, że wszystko dzieje się po coś, i że w gruncie rzeczy każdy ma równą szansę na szczęście. Jak w przypadku wszystkich książek Studia Astro, tak i ta wydana jest bardzo starannie, bez literówek, błędów. Książkę czyta się w rekordowym tempie, bo wciąga od pierwszej strony. A spokój i nadzieja, które opanowują człowieka za każdym razem kiedy odwraca kartkę są nie do przecenienia.

 

Polecam książkę „Mój najlepszy nauczyciel” wszystkim, którym wydaje się, że są w pewien sposób pokrzywdzeni przez los. Powieść uczy jak należy wychodzić z najciemniejszych zakątków i stawać twarzą w twarz z prawdziwym życiem. Myślę, że każdy znajdzie w tej cienkiej książeczce coś, co pozwoli mu spojrzeć na swoje życie nieco bardziej przychylnie.

 

Książkę otrzymałam do recenzji od Studia Astro. Dziękuję!

 

„Malując przyszłość – od tragedii do szczęścia” Louise L. Hay, Lynn Lauber 25 stycznia, 2013

Filed under: recenzje — finkaa @ 3:24 pm
Tags: ,

malujac Wydawnictwo: Studio Astropsychologii

Rok wydania: 2012

Ilość stron: 120

 

Kolejna książka autorstwa Hay przeniosła mnie do krainy pozytywnego myślenia i szybkiego pokonywania problemów. Sugestywne pióro Amerykanki udowodniło po raz kolejny, że lekkość ducha tkwi także we mnie, tylko trzeba pomóc mu rozwinąć skrzydła. Tym razem propagatorka szczęścia zaprosiła do współpracy Lynn Lauber – pisarkę i eseistkę pisującą do New York Times – i razem stworzyły powieść fabularną, która niesie bardzo pozytywne przesłanie.

 

„Malując przyszłość” to oparta na ponadczasowych przesłaniach Louise Hay powieść o przyjaźni małej Meksykanki Lupe z wyniosłym, dojrzałym malarzem Jonathanem. Los chciał, że biedna imigrantka i jej dziadk0wie mieszkają wspólnie z geniuszem w zapuszczonej amerykańskiej kamienicy. Jonathan stracił wzrok i, mimo potężnej fortuny, przestało mu zależeć gdzie mieszka i z jakimi ludźmi ma styczność. Lupe, wścibska i radosna, nie daje sąsiadowi się nudzić. Proponuje, że będzie jego przyjaciólką-sprzątaczką, przy okazji siejąc pozytywnego ducha w mieszkaniu, obklejając ściany pozytywnymi afirmacjami i przywracając ślepcowi radość. Kto by pomyślał, że to małe, szczęśliwe stworzenie ma większy powód do zmartwienia, niż wszyscy pozostali mieszkańcy?

 

Właściwie tych kilka słów o fabule wystarczy, by oddać ducha króciutkiej powieści. Niezwykle pouczająca historia o prawdziwej przyjaźni, która potrafi przenosić góry. Duet Hay – Lauber popisuje się świetnym wyczuciem, balansując na krawędzi przesadnego optymizmu i zwykłej, ludzkiej wiary w przyjaźń. Po raz kolejny przekonuję się, że literatura ma namacalny wpływ na moje życie. Pisarskie umiejętności Hay wpływają kojąco na moje zmysły.

 

Każdy, kto jeszcze nie doznał zbawiennego wpływu książek spod znaku amerykańskiego wydawnictwa Hay House Inc. powinien niezwłocznie spróbować. Jeśli ktoś obawia się natoku afirmacji, wizualizacji i ćwiczeń do wykonania, nie musi się obawaić sięgnięcia po tę pozycję. „Malując przyszłość” to powieść z własną fabułą, bohaterami, oraz ich codziennością owita mgiełką szczęścia, które udzieli się każdemu czytelnikowi.

 

Książkę otrzymałam do recenzji od STUDIA ASTROPSYCHOLOGII. Dziękuję!

 

„Chcesz być normalny czy szczęśliwy” Robert Betz 19 września, 2012

Filed under: recenzje — finkaa @ 11:38 pm
Tags: , ,

 Wydawnictwo: Studio Astropsychologii

Rok wydania: 2012

Ilość stron: 183
 
Robert Betz to niemiecki psycholog, oraz specjalista w sprawach porad życiowych. Od prawie kilkunastu lat prowadzi seminaria i kształci następców w niemieckojęzycznych krajach. Jednak jego życie nie zawsze było przepełnione uśmiechem. Zamieszczone w książce świadectwo autora opowiada historię jego poniżania przez rodziców, a nawet chęć popełnienia samobójstwa. Co zrobić, aby podnieść się z takiego dna?
 
„Chcesz być normalny czy szczęśliwy” to poradnik, który zestawia człowieka „normalnego” z jego problemami i szarą codziennością, z człowiekiem „szczęśliwym” – wyzwolonym, kochającym siebie ponad wszystko. Poszczególne rozdziały opowiadają o mężczyznach i kobietach, których rodzice, małżonkowie, praca i dzieci rujnują życie, rutyna zmusza do ciągłego niezadowolenia, a wyścig szczurów przyprawia o zawał. Jak temu zapobiec? Betz przekonuje, że wystarczy się skupić na sobie i wyrzucić z głowy słowo „muszę”.
 
Książka napisana jest przejrzystym i zrozumiałym językiem. Krótkie rozdziały i częste zmiany tematu nie pozwalają czytelnikowi na nudę. Lektura inspiruje do refleksji nad własnym życiem, oraz do zadania sobie fundamentalnych pytań odnośnie przeszłości, oraz życia jakie chcielibyśmy wieść w przyszłości. Myślę, że ciekawym i dość oryginalnym zabiegiem jest próba namalowania czytelnikowi tego, jakie życie będzie w przyszłości. Betz nie stawia warunków i nie używa słowa „jeśli”. Konsekwentnie trzyma się zdania, że życie będzie obfitować w miłość, kobiety będą pewne siebie, a mężczyźni będą otwarci i zadowoleni.
 
Czy jednak roztaczanie takiej wizji wystarczy, aby książkę uznać za dobrą, lub odkrywczą? Niestety, w tym wypadku muszę przyznać, że nie do końca. Co szczególnie mnie drażniło to zbyt częste odnośniki do innych prac autora. Myślę, że średnio na 5 stron można było doszukać się 3 poleceń zapoznania się z inną, często niemieckojęzyczną publikacją. Pod koniec lektury trudno było nie odnieść wrażenia, że nie istnieje inna droga do szczęścia jak tylko zapoznanie się z całą twórczością Betza.
 
Kolejnym mankamentem była negacja pozytywnego myślenia w formie afirmacji czy wizualizacji szczęśliwych wydarzeń. To co autor nazwał „życzeniozą” według Betza nie ma sensu, gdyż nie wystarczy pomyśleć o czymś miłym żeby to miało miejsce w naszym życiu. Myślę, że podcinanie skrzydeł ludziom, którzy zaufali książkom Luise L. Hay czy Kazimiery Sokołowskiej jest dość przygnębiające. Autor twierdzi, że człowiek musi pokochać siebie ponad wszystko, nawet kosztem skończenia związku czy rzucenia pracy. Pomocne w tym okazują się być medytacje, których w książce jest jak na lekarstwo, lub są przedstawione w niewystarczająco przejrzysty sposób, aby można je było wprowadzać w życie. Cóż, może chodziło tylko o to, aby podać źródło, gdzie można znaleźć rozwinięcie tego co wspomniane w „Chcesz być normalny czy szczęśliwy?”.
 
Nie lubię krytykować książek, a jednak tutaj musiałam kilka negatywnych aspektów podkreślić. Pozycja Roberta Betza nie nauczyła mnie żadnego ćwiczenia, nie pokazała ani jednej techniki uzdrowienia własnego życia. Nie tego oczekiwałam po książce o takim tytule. Oczywiście, znajdziemy w niej garść przydatnych informacji o tym, co nas gryzie i jak powinno wyglądać życie szczęśliwego człowieka. Jednak jak do niego dojść? Betz nie wyjaśnia, lub ja nie umiem odcyfrować jego sugestii. Nie oznacza to jednak, że książkę przekreślam. Z doświadczenia wiem, że poszukiwacze szczęścia wertują książki różnych autorów i niektórych mają za guru, a innych za grafomanów. Dlatego zachęcam zainteresowanych do zapoznania się i z tą książką. Może Robert Betz wyzwoli właśnie w  Was chęć do pracy nad sobą i odpowie na dokuczliwe pytania. Tego Wam życzę!
 

Książkę otrzymałam jako egzemplarz recenzyjny od Studia Astropsychologii. Dziękuję!

 

„Mudry – joga dłoni dla ciała, umysłu i ducha” Gertrud Hirschi 30 kwietnia, 2012

Filed under: recenzje — finkaa @ 8:00 pm
Tags: ,

 Wydawnictwo: Studio Astropsychologii

Rok wydania: 2012

Ilość stron: 237
 
 
Dzięki uprzejmości Studia Astropsychologii miałam możliwość zapoznania się bliżej z tematem, o którym już jakiś czas temu dowiedziałam się od taty. Często widziałam go z dziwnie ułożonymi palcami, czasem przytkniętymi do skroni lub uszu. Dziwne? Być może, ale kiedy ma się prawdziwe problemy, lub gdy się bardzo chce wyrzucić pewne cechy z własnego charakteru, a zaopatrzyć się w inne, warto próbować wszystkiego.
 
 
Gertrud Hirschi to szwajcarska, bestsellerowa autorka publikująca książki o jodze i mudrach. Jak doczytałam na stronie studioastro.pl, jej książki są rekomendowanymi pozycjami w Indiach. Autorka od 20 lat prowadzi własną szkołę jogi w Zurychu oraz seminaria na całym świecie.
 
 
W skrócie, mudry można określić jako specyficzne układy palcy, które trzymane odpowiednio długo mają pomóc nam rozwiązać problemy, ukształtować nawyki i odzyskać równowagę. Trochę obawiałam się, że w książce znajdę suche pozycje, które jeśli mnie nie przekonają, sprawią, że książka będzie leżeć bezużytecznie. Na całe szczęście, lektura pozytywnie mnie zaskoczyła. Po pierwsze, dlatego, że wszystkie prezentowane mudry (strzelam, że jest ich około 50-60) są dość proste, zilustrowane i  przystępnie wyjaśnione. Po drugie, dlatego, że Gertrud Hirschi nie ograniczyła się wyłącznie do opisu pozycji rąk i działania mudry. Przy każdej pozycji dłoni autorka daje solidny wykład, rozszerzając wpływ mudry na dodatkowe ćwieczena, afirmacje, wizualizacje, wskazówki i pokrzepiające rady. To sprawia, że opis każdej mudry, nawet tej której nie chce się stosować, czyta się z ciekawością. Książka tworzy spójną całość – pożyteczny przewodnik po ludzkich charakterach i przypadłościach.
 
 
Hirschi daje czytelnikowi spore pole do popisu jeśli chodzi o indywidualizację treningów. Nie narzuca czasu jaki należy poświęcić na dane ułożenie palcy, ani pozycji w jakiej należy się znajdować. Jedyne co zaleca to głębokie wdechy i wydechy. Cała reszta należy do nas. Każdej opisanej mudrze towarzyszy zestaw  afirmacja + wizualizacja, jednak to tylko rady autorki. Na końcu książki, w miejscu, w którym Hirschi składa nam życzenia pomyślności i radości z praktykowania mudr, autorka dodaje także: „Każdy reaguje w swój wyjątkowy sposób na mudry. Dopuść więc do głosu radość z eksperymentowania.”
 
 
Polecam „Mudry” każdemu kto czuje się źle we własnej skórze, oraz każdemu, kto chciałby coś w sobie zmienić. Może jesteś zbyt wybuchowa, spięta, reagujesz nerwowo lub brakuje Ci toleracji? Może uważasz się za osobę zamkniętą w sobie lub niedocenianą? Pozwól pomóc sobie kobiecie z 20-letnim doświadczeniem, która twierdzi, że całą moc potrzebną do poprawy masz w garści. I to dosłownie.
 
 

Książkę otrzymałam jako egzemplarz recenzencki od Studia Astropsychologii. Dziękuję!

 

Karty „Potęga Myśli – Odnajdź siłę w sobie” Louise L. Hay 16 lutego, 2012

Filed under: recenzje — finkaa @ 1:56 pm
Tags: ,

 Wydawnictwo: Studio Astropsychologii

Ilość kart: 64

Rok wydania: 2011
 
Moje kolejne spotkanie z Louise L. Hay nabrało nieco nietypowego wymiaru. Otóż, zamiast czytać kolejną książkę tej nieprzeciętnej orendowniczki pozytywnego myślenia, zmierzyłam się z formą dość minimalistyczną. Zamiast zmagać się z setkami stron, postawiłam na 64 malutkie karty – każda, mimo, że dwustronnie zapisana, zawierająca najczęściej nie więcej niż dwa, trzy zdania.
 
Zaczynając od początku, chciałabym przedstawić postać samej autorki. Louise L. Hay to kobieta-dynamit. Amerykanka ma 86 lat, oraz niesamowite doświadczenie w dziedzinie samorozwoju i samoleczenia. Jest założycielką wydawnictwa publikującego materiały mające na celu uzdrawianie naszej planety. Sama Louise nie poprzestaje na laurach, tańczy, maluje, ciągle tworzy, a uśmiech nie schodzi z jej ust. Jej szczęśliwe życie wydaje się oczywistością, a jednak nie musiało tak być. Hay ma za sobą nieszczęśliwe dzieciństwo u boku brutalnego ojczyma i jemu podporządkowanej matki. Nie posiada dyplomu ukończenia szkoły wyższej, a jednak swoją mądrością przewyższa nie jednego naukowca. Co czyni z niej giganta pozytywnej energii? Skromność, oraz wiara w potęgę własnych myśli.
 
Jak twierdzi sama Louise Hay, nasz mózg nie odróżnia tego co jest, od tego co mogłoby się stać. Dlatego tak ważne są nasze pozytywne myśli. Mówiąc „jestem szczęśliwa”, stajemy się szczęśliwi. Mówiąc „jestem spokojna” uspokajamy się. Dla wielu z Was pewnie brzmi to niewiarygodnie. Kiedyś również miałam z tym problem. (Jeśli kogoś zainteresowałam sposobem działania naszego mózgu, polecam zapoznanie się z książką „Pokochaj swoje życie”, którą recenzowałam TUTAJ.)
 
Przejdźmy jednak do samych kart. Opierając się na zasadzie pozytywnych afirmacji, tak zbawiennych dla naszego mózgu oraz całego życia, Hay skonstruowała talię kart, które mają za zadanie wybawić nas z najokrutniejszych nawet tarapatów. Wystarczy wyciągnąć jedną (dowolną, lub wybraną) kartę i mocno uwieżyć w jej przesłanie. Karty poświęcone są kluczowym problemom naszego życia. Ja zaklasyfikowałabym je do następujących działów: praca i kreatywność, miłość do siebie i innych, akceptacja obecnej sytuacji,  stawianie na teraźniejszość, wewnętrzny spokój. Oczywiście, każdy ma prawo do własnej klasyfikacji, oraz do użytkowania kart na swój ulubiony i najbardziej efektywny sposób. Ja na przykład zabieram karty wszędzie ze sobą, a w wolnej chwili (ostatnio przed egzaminem) powtarzam afirmację z jednej z nich.
 
Z praktycznego punktu widzenia, karty są po prostu idealne – niezwykle dopracowane i kolorowe. Rysunki ozdabiające karty zadziwiają starannością i pomysłowością. Jedne prezentują postać lub konkretną scenę, inne są tylko zbiorem zawijasów, kresek i kropek tworzącym spójną całość. Na wzmiankę zasługuje fakt, że kiedy trzymamy całą talię w zwartym stosie możemy dostrzec, iż grzbiety kart pokryte są drobinkami złota. To wyjaśnia dlaczego po kilku minutach odczytywania afirmacji nasze ręce okryte są złotym pyłkiem. Iście magiczny efekt. 🙂 Całość mieści się w twardym, tekturowym pudełku, które skutecznie chroni karty przed zniszczeniem. Same karty są wykonane ze śliskiego, utwardzonego papieru. Nie są grube, ale z drugiej strony spokojnie można je wsunąć do portfela lub nawet bezpośrednio do kieszonki w torebce, bez strachu, że się pogniotą.

 

Podsumowując, chciałabym Was serdecznie zachęcić do zaopatrzenia się w mały, zielony kartonik z ogromnym ładunkiem miłości i spokoju w środku. Myślę, że każdy kto miał kiedykolwiek ochotę rzucić wszystko i wybiec z domu, pracy czy sali wykładowej, stoi teraz przed szansą spojrzenia na jedną z 64 kart i odnalezienia sensu w tym co robi, miłości wśród otaczających go ludzi, oraz siły, która w nim drzemie.
 

Za możliwość pracy z kartami bardzo dziękuję Studiu Astropsychologii!