Ilość stron: 195
Rok wydania: 2011
Martyna Wojciechowska to jedna z najbardziej rozpoznawalnych dziennikarek w Polsce. Pisze, prowadzi programy telewizyjne, ale paliwem napędowym jej twórczości są podróże. Autorka, związana z takimi markami jak National Geographic i TVN, twierdzi, że od zawsze w podróżach towarzyszyły jej notesy pełne luźnych przemyśleń z podróży. Tymi notatkami postanowiła się podzielić w niniejszej książce.
Wraz z Martyną wędrujemy dosłownie po całym świecie, od Indii, Ameryki Południowej, aż po Rosję, Afrykę i oczywiście Japonię. Wojciechowska opisuje scenki sytuacyjne, na które natknęła się w przeróżnych krajach i kulturach. Między innymi, możemy dowiedzieć się dlaczego jedyną osobą, która nie świętuje na namibijskim weselu jest panna młoda, oraz dlaczego nie warto wtrącać się w rodzinne dramaty w Mongolii. Razem z Martyną odkrywamy lokalną kuchnię, uczestniczymy w tradycyjnym kastrowaniu byczków w Argentynie, zbieraniu alg w Zamzibarze, odkrywamy zupełnie obcy nam świat.
Mnie jednak, najbardziej podobały się fragmenty listów do przyjaciół autorki. Są one nacechowane głębokimi przemyśleniami, prawdą płynącą nie tylko z innego zakątka świata, ale również głęboko z serca. Jeden z fragmentów nosi tytuł „Potęga teraźniejszości” i mówi o żalu, że nie zdążyło się zrobić tego, co było jedyną właściwą drogą. Czas na nikogo nie czeka, a Wojciechowska świetnie oddała to w kilku wzruszających zdaniach.
Książkę cechuje bardzo nieformalny język. Autorka dopuszcza się sporadycznych przekleństw i przesadnego zangielszczania, co pewnie w innej książce mogłoby być irytujące, natomiast tutaj świetnie oddaje barierę językową, która towarzyszy wyprawom w często niezbyt cywilizowane zakątki naszego globu. Krótkie rozdziały sprawiają, że książka nabiera dużego tempa. Z minuty na minutę przenosimy się do innego świata, poznajemy nowych ludzi, nowe obyczaje i… ciągle nam mało.
Nigdy wcześniej nie widziałam Wojciechowskiej w telewizji, nigdy nie czytałam o niej, ani jej artykułów. Ta mała książeczka pozwoliła mi jednak poznać kobietę niezwykłą i bardzo, bardzo odważną. Chciałabym polecić „Zapiski (pod)różne” wszyskim tym, którzy podobnie jak ja, mają w sobie lęk. Przed nieznanym, przed jutrem, przed drugą osobą. Nieważne przed czym. Martyna udowadnia, że nigdy nie należy się zatrzymywać, i że w życiu zawsze czeka nas coś lepszego. Tylko trzeba iść dalej.
Najnowsze komentarze