Wydawnictwo: Pascal
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 348
Karen Wheeler była czynną londyńską fashionistką, dopóki nie postanowiła ograniczyć pracy, przeprowadzić się na francuską prowincję i oddawać się modzie i urodzie wyłącznie z doskoku. Z pozoru zakrawająca na kolejną przedstawicielkę tzw. chick lit, Angielka stworzyła książkę, która wzbudziła we mnie bardzo skrajne uczucia.
„Samo szczęście” to słusznej długości powieść, która opowiada historię głównej bohaterki oraz jej codziennych przygód. Karen mieszka w pięknym, wyremontowanym domku, posiada kochanego psa, pracuje przed monitorem, spotyka się z przyjaciółmi, oraz kocha przystojnego Portugalczyka imieniem Luise. Niestety, sielankowe życie autorki ucina się gwałtownie, gdy Karen nakrywa swojego mężczyznę z pewną tajemniczą Francuzką. Od tego momentu zaczyna się rozpaczliwe unikanie, przeplatane z podchodami pod okno byłego chłopaka, ciche polowanie na nowego mężczyznę oraz próby dopieczenia sobie nawzajem. I to niespodziewanie się kończy, kiedy dochodzi do kolejnego, tragicznego zwrotu akcji…
Być może poprzedni akapit zabrzmiał jak pean na cześć wartkiej akcji. Niestety, nic bardziej mylnego. Fabuła przez, nie przesadzając, 80 procent książki bardzo się dłużyła. Zachodziłam w głowę po co czytelnikowi dokładna relacja z odtykania kuchennej rury, wprawiania dykty w okno, opis poszczególnych wypadów z psem za miasto, lub dokładny rozkład zaplecza miejscowego sklepu z odzieżą. Nudziły mnie wywody autorki na temat podstawowych czynności jakie każdy z nas codzień odbywa. W książce liczę na coś więcej, niż tylko rozkład dnia głównego bohatera.
Jednak, pod koniec lektury wszystko zmieniło się jakby za sprawą magicznej różdżki. Zżyłam się z bohaterami. Zaczęłam im współczuć, przeżywać każde zdanie jakby od niego zależało moje życie. Ostatni, niespodziewany zwrot akcji, mimo, że bardzo drastyczny, sprawił, iż zakochałam się nie tylko w zakończeniu, ale i wybaczyłam wszelkie niedociągnięcia poprzednich 250 stron. Podczas ostatniego rozdziału nie potrafiłam ukryć łez wzruszenia, a to chyba najlepszy dowód, że opłacało się przetrzymać całą prozaiczność.
Na pochwałę zasługuje pokora autorki, którą okazała okrutnemu losowi, oraz miłość, którą dawała dopóty, dopóki mogła. Myślę, że książka warta jest uwagi, szczególnie iż opowiada prawdziwą, bardzo wzruszającą historię. Możemy traktować ją jako przestrogę przed zbytnią pyszałkowatością, oraz przed uciekaniem prawdziwym emocjom.
Polecam nie tylko kobietom. Powieść o miłości, traktująca ją w dość niestandardowy sposób. Na próżno będziecie w niej szukać namiętności. Znajdziecie oddanie i cierpliwość, a chyba coraz częściej nam tego brakuje. Warto okazać samozaparcie, przebrnąć przez chwilowe fale nudy i wczytać się głęboko między słowa, aby wydobyć prawdziwe źródło zadumy i współczucia. Doskonała pozycja na coraz dłuższe, jesienne wieczory.
Książkę otrzymałam jako egzemplarz recenzyjny od wydawnictwa Pascal. Dziękuję!
Najnowsze komentarze