poduszkowietz

"Niczego nie daje zapadanie się w marzenia i zapominanie o życiu." – Czyżby?…

„Dzieci Kalifornii” Jacqueline Briskin 24 września, 2011

Filed under: recenzje — finkaa @ 10:46 am
Tags: ,

 Wydawnictwo: Da Capo

Rok wydania: 1995

Ilość stron: 640

Jacqueline Briskin urodziła się w Anglii w 1927 roku. Jednak już jako małe dziecko zamieszkała w Kalifornii. W 1945 roku ukończyła Beverly Hills High School. Jest jedną z bardziej poczytnych autorem literatury kobiecej. Jej książki zostały przetłumaczone na 26 języków i sprzedane w nakładzie 23 milionów. Jej pierwszą książką, wydaną w 1970 roku była „California Generation”. Dzięki niesamowitemu szczęściu, jej polski odpowiednik znalazłam kilka miesięcy temu w jednym z poznańskich antykwariatów.

 

„Dzieci Kalifornii” to powieść obyczajowa o pokoleniu lat 60-tych dorastającym i buntującym się przeciwko wojnom, niesprawiedliwości i wszechwiedzącym wapniakom z poprzedniego pokolenia.  Do jednej z kalifornijskich szkół średnich, California High, uczęszcza cały przekrój amerykańskiego społeczeństwa. York to syn największej gwiazdy Hollywood tamtych czasów, Ken to Japończyk z dobrego domu, Ruth Abby to buntowniczka z matką w podstarzałym wieku, Clay to półsierota zaślepiony ideą równości, Michelle to naiwna blondynka kochająca na zabój… Wszyscy oni mają jeden cel: ucieczka przed bigoterią, zakłamaniem i przestarzałymi poglądami ich rodziców. Każde z nich, mimo młodego wieku, wlecze za sobą ciężki bagaż doświadczeń.

 

Akcja książki rozpoczyna się w roku 1961, kiedy to California High obiega informacja, że 16-letnia Michelle wychodzi za Clay’a.  Jako, że  jest pierwsza z grona przyjaciółek, panna młoda czuje, iż mimo wpadki, ma nad nimi przewagę. Przecież posiadanie męża to nie lada przywilej. Krótko po urodzeniu córki, Michelle odkrywa, że Clay nie dorósł do roli męża i ojca. Jest maniakalnie przywiązany do roli jaką pełni w związkach i stowarzyszeniach walczących przeciwko uciskaniu Czarnych. Regularnie jeździ na Południe, organizuje demonstracje, przemawia i pikietuje. Nic dziwnego, że w jego zaprzątniętej „poważnymi” sprawami głowie nie ma czasu na nowy płaszcz dla Michelle, różową lampę do salonu, czy zabawki dla Lissy. Michelle nie ma wyboru. Musi się rozwieść.  Tym bardziej, że na oku ma już innego, o wiele bogatszego i hojniejszego mężczyznę…

 

W między czasie Ken Igawa, podstawny Japończyk, który przyszedł na świat w obozie koncentracyjnym, zaczyna podejrzewać, że jest zakochany w białej dziewczynie z kalifornijskiej elity. Nie potrafiąc się z tym pogodzić, zaczyna poniżać i dręczyć słodką Leigh. Uczucie jednak zwycięża, a Leigh udowadnia, że żółtawy odcień skóry kolegi w niczym jej nie przeszkadza. Od tej pory razem zmagają się z przeciwnościami losu, oporem społeczeństwa i rodziny, aby wspólnie za kilka lat stanąć na ślubnym kobiercu. Niestety, nawet po ślubie los  nie szczędzi im tortur.

 

Tymczasem, Ruth Abby, wesoła grubaska z nieodłączną gitarą w ręku poznaje Gilgamesza oraz uroki życia pod wpływem LSD. Nie wahając się ani chwili ucieka spod jażma matki – bigotki, by razem z hipisowską komuną wyplatać wianki,  nawlekać korale, uprawiać grupowy seks i sprzeciwiać się rządzącym wapniakom.

 

Wymieniłam dosłownie garstę z wielu prezentowanych przez Briskin wątków. Wszystkie one przeplatają się, tworząc spójną całość. Bohaterów łączy niesamowita więź. Ken i York kręcą amatorski film, który w późniejszym okresie okazuje się przepustką dla Clay’a w walce z wojną w Wietnamie. Leigh odnajduje ukojenie w ramionach Ruth, w czasie gdy Ken przechodzi próbę czasu z dala od ukochanej. Autorka prowadzi nas po gąszczu wydarzeń, uczuć i namiętności z doskonałą precyzją, ukazując każdy najmniejszy detal tak, że nie sposób  sie pogubić w natłoku postaci i wydarzeń.

 

Bohaterowie powieści są niezwykle wyraziści i uczuciowi. Ich charaktery naszkicowane są bardzo zdecydowanie. Każda z postaci ma swoje charakterystyczne cechy, dzięki czemu z łatwością odnajdujemy swoich ulubieńców i tych, których darzymy antypatią. Wielkim plusem książki jest bijąca z niej szczerość. Bohaterowie niczego nie ukrywają. Kochają, nienawidzą, boją się i pragną z całych sił i z całego serca. Briskin nie ucieka od niewygodnych tematów. Ukazuje m. in. budzący się w Marshallu homoseksualizm, oraz zwierzęce porządanie, którego Clay nie próbuje w sobie zagłuszyć. Książka emanuje brutalnością, seksem, ukazuje człowieka jako kierowanego pierwotnym instynktem zaspokojenia swoich najprymitywniejszych potrzeb. Z drugiej jednak strony, ci sami ludzie wychodzą na ulicę, by walczyć za równość, wolność i tolerancję. Ci sami ludzie nie cofną się przed śmiercią, by ich sny wreszcie się spełniły.

 

Jacqueline Briskin zaprosiła mnie w niesamowitą podróż do przeszłości. Książka otworzyła mi oczy na wiele ważnych spraw. Pozwoliła zastanowić się nad kwestiami związanymi z homoseksualizmem, równością rasową, a także pokazała do czego zdolni są mężczyźni chowający się w zaciszu własnych czterech ścian. Powieść wzruszyła mnie, „obudziła” i zapewniła długie godziny ponurych rozmyślań nad człowieczeństwem i nad dalszymi losami świata. Przecież  „dzieci-kwiaty” nadal żyją. Nadal mogą zmieniać i ulepszać świat. Ludzie, którzy wtedy byli gotowi oddać ostatnią kroplę krwi za odmiennych bliźnich, teraz piastują najwyższe urzędy w największych miastach Ameryki. Jakimi prawami rządzi się młodość? Skąd w nas tyle wiary w lepsze jutro i gdzie ta wiara się podziewa kiedy my stajemy oko w oko z dorosłością?

 

Warto zastanowić się nad tego typu pytaniami. Warto sięgnąć po „Dzieci Kalifornii”, aby poczuć ducha amerykańskich lat 60-tych. Polecam książkę wszystkim idealistom i tym, którzy chcą zmieniać świat. Polecam każdemu, kto poszukuje odpowiedzi na pytania o sens życia, oraz tym, którzy lubią się wzruszać. Książka dostarczy Wam wielu okazji do łez. I będą to łzy powodowane nie tylko smutkiem i radością, znajdziecie również szansę do poczucia odrazy, wstydu, współczucia, zazdrości, a nawet triumfu. Gorąco polecam wszyskim fanom dobrej literatury.

 

„Sztuka pomagania” Claudia Casanovas, Felisa Chalcoff 21 września, 2011

Filed under: recenzje — finkaa @ 9:24 am
Tags:

 Wydawnictwo: Studio Astropsychologii

Rok wydania: 2011

Ilość stron:196

„Sztuka pomagania. Jak dawać i przyjmować pomoc” – Claudia Casanovas i Felisa Chalcoff

Dwie autorki, dwa kraje, jeden światopogląd i jedna książka – „Sztuka pomagania. Jak dawać i przyjmować pomoc.” Tak w skrócie można opisać przewodnik, z którym miałam okazję zapoznać się w ostatnich dniach. Claudia Casanovas jest absolwentką Akademii Sztuk Pięknych. Jest współzałożycielką szkoły Otwarta Rzeka. W całej Europie, również w Polsce, prowadzi warsztaty wspomagające harmonijny rozwój człowieka. Mieszka we Włoszech. Felisa Chalcoff z wykształcenia jest psychologiem. W swojej pracy klinicznej i edukacyjnej łączy ruch, dźwięk oraz nauki duchowe różnych źródeł. Mieszka w Argentynie.

„Sztuka pomagania” to przewodnik po duchowej sferze każdego z nas, to próba wyzwolenia z nękających nas problemów i niewyjaśnionych pytań. To również możliwość zidentyfikowania w sobie cech, które utrudniają lub ułatwiają proces pomagania i odbierania pomocy.

Książka poszukuje odpowiedzi na fundamentalne pytania. Czy zawsze warto pomagać? Gdzie szukać motywacji? Na czym polega więź pomiędzy wspomaganym, a pomagającym? W końcu kim właściwie ów pomagający i wspomagany jest? „Sztuka pomagania” to także okazja do wielu ćwiczeń, których zadaniem jest wzbudzenie w nas autorefleksji, poszukiwań we własnym wnętrzu i odpowiedzenia sobie na pytania czy otrzymywałem właściwą pomoc lub czy pomagałem w należyty sposób.

Z pewnością atutem książki jest jej schludne wydanie. Delikatna okładka, przyjemne litery, gdzieniegdzie łagodzone kursywą. Niektóre rozdziały otwierane są ciekawym cytatem, lub wzbogacane krótką przypowieścią. To wszystko sprawia, że czytelnik ma miłe wrażenie odskoczni od ciężkiego, wręcz uciążliwego języka autorek. Kolejnym plusem jest bogaty prolog, wstęp i zakończenie. Te trzy części dają poczucie szczerości, oraz pozwalają zdać sobie sprawę jak głęboka więź łączy obie panie.

Na tym niestety moje dobre słowo się kończy. Przyszła pora, aby się przyznać, że cała książka dłużyła mi się okropnie i w najmniejszym stopniu nie spełniła moich oczekiwań. W krótkiej notatce reklamującej książkę widzimy trzy pytania: „Jak oferować pomoc, by druga osoba chciała ją przyjąć? Jak prosić o wsparcie, gdy jest ono naprawdę potrzebne? Jak nie bać się dawania i przyjmowania pomocy?”. Po lekturze, moja odpowiedź na wszystkie trzy pytania brzmi: nie wiem. Odnoszę wrażenie, że „Sztuka pomagania” to przerost wzniosłych haseł nad względnie prostym tematem. Cała książka opływa w górnolotne terminy pisane z dużych liter, jak choćby Dusza, Własne Ja, Esencja czy Jedność Życia. Autorki często powołują się na wielkich myślicieli, nauczycieli i terapeutów, cytując Buddę, Jiddu Krishnamurti’ego, Dane Rudhyar’a i wielu, wielu innych. Ich pełen dobroci, spokojny, acz skomplikowany język sprawiał, że właściwie całą książkę przetrwałam „wyłączona”, nie potrafiąc się skupić na treści, rozbudzając się tylko na krótkie przypowiastki wspomniane powyżej.

Nie chcę jednoznacznie skreślać tej pozycji. Ufam, że autorki są osobami o bogatym doświadczeniu, zarówno zawodowym jak i życiowym. Myślę, że ludzie związani z szeroko pojętą falą New Age, oraz ci, którzy głodni są alternatywnych rozwiązań odnajdą w książce cząstkę siebie. „Sztukę pomagania” odradzam jednak tym, którzy łakną prostych rozwiązań, typu „dawaj z uśmiechem na twarzy”, lub „pamiętaj, aby uprzejmie podziękować”. W książce nie znajdziemy tego typu porad. Zostaniemy natomiast zasypani filozoficznymi wynurzeniami, które, kto wie, może dla kogoś okażą się nową ścieżką życia.

Książkę otrzymałam do recenzji od nakanapie.pl. Bardzo dziękuję!

 

 

BLOG FORUM GDAŃSK 2011 18 września, 2011

Filed under: na marginesie — finkaa @ 1:36 pm

Wczoraj dostałam mail z zaproszeniem na Blog Forum Gdańsk 2011, odbywający się w dniach 15-16 października w Centrum Hewelianum w Gdańsku. Ja się nie pojawię, ale zachęcam Was do przeczytania opisu, a może i wybrania się na spotkanie.

 

BLOG FORUM GDAŃSK 2011 to przede wszystkim jedyna taka okazja aby spotkać „w realu” wszystkich tych blogerów i blogerki, z którymi miałeś do tej pory przyjemność kontaktować się w rzeczywistości wirtualnej. W konferencji weźmie udział 150 blogerów z całej Polski. Wśród prelegentów i panelistów obecne będą m.in. Beata i Lubomir Lipov (lawendowydom.blogspot.com), Eliza Wydrych (Fashionelka.pl); Dorota Kamińska (pozytywnakuchnia.pl); Segritta (segritta.blox.pl).

 

W trakcie konferencji zorganizowane zostaną specjalne warsztaty: literacki oraz fotograficzny, w których będziesz miał okazję wziąć udział. Będzie również możliwość zaprezentowania swojego bloga innym blogerom na Blog Forum Hyde Park.

 

Gościem specjalnym BLOG FORUM GDAŃSK będzie: Rebecca Blood – Pionerka blogowania, wpływowa innowatorka w obszarze mediów i społeczeństwa, autorka jednego z najpopularniejszych blogów na świecie – Rebecca’s Pocket.

 

Mamy nadzieję, iż zechcesz dołączyć do grona uczestników wydarzenia. Udział w konferencji jest bezpłatny. Miasto Gdańsk pokrywa wszystkie koszty związane z zakwaterowaniem, wyżywieniem i udziałem w wydarzeniu. Wymagana jest jednak wcześniejsza rejestracja i pomyślne przejście procesu weryfikacji. Liczba miejsc jest niestety ograniczona, dlatego zachęcamy do szybkiej rejestracji. Do 3 października potwierdzimy Twój udział.

 

Możliwość rejestracji TUTAJ.

 

stosik no. 7 16 września, 2011

Filed under: stosiki — finkaa @ 10:12 am

Stosik, który na dobre pożegna wakacje prezentuje się następująco:

Od góry:

„Sztuka pomagania” – Claudia Casanovas i Felisa Chalcoff – książka otrzymana od nakanapie.pl do recenzji.

„Obudzić szczęście” – Susan Wiggs – książka otrzymana od Szarikow w ramach naszej pokątnej wymiany. 🙂

„Fałszywa śmierć” – J. D. Robb i inne – książka otrzymana jako nagroda w lipcowej turze konkursu dla blogerów organizowanej przez Zbrodnię w bilbiotece.

„Bez śladu” – Harlan Coben – również książka od Szarikow.

„29 darów, które odmienią Twoje życie” – Cami Walker – książka otrzymana od Kanapy do recenzji.  Pisałam już o niej TUTAJ.

 

„Znów mi się oczy Twoje przyśniły…” Julian Tuwim 12 września, 2011

Filed under: recenzje — finkaa @ 7:55 pm
Tags: ,

 Wydawnictwo: LTW

Rok wydania: 2008

Ilość stron: 100

Dla wielu Julian Tuwim to synonim niezwykle popularnych wierszy i bajeczek dla dzieci. Któż z nas nie zna „Lokomotywy” lub „Spóźnionego słowika”? Myślę, że wielu dorosłych do dziś jest w stanie wyrecytować pokaźne fragmenty „Bambo” lub „Rzepki”. Ale czy wiedzieliście wcześniej, że Tuwim to także tłumacz, tekściarz i założyciel kabaretu, oraz, co dla mnie w tej chwili najważniejsze, autor jednych z najpiękniejszych wierszy o miłości jakimi może się poszczycić polska poezja?

Zaryzykuję stwierdzenie, że „Znów mi się oczy Twoje przyśniły…” to tomik prowadzący nas powoli przez miłosne dzieje autora. Odnajdziemy w nim wiersze z wcześniejszych zbiorów takich jak „Siódma jesień” wydana w 1922, czy „Kwiaty polskie” powstałe w latach 1940-1946.

Julian Tuwim ukazuje swoje miłosne oblicza w najróżniejszych barwach. Poznajemy miłość młodzieńczą, niewinną. Doświadczamy również namiętnych uniesień w odważnych erotykach.  Już jako młody, osiemnastoletni chłopiec, Tuwim poznał swoją miłość na całe życie – Stefanię. To ona stała się jego muzą, pozwalając odkrywać się powoli, acz konsekwentnie, dając wyraz wielkiej miłości, jak również licznych rozczarowań.  To dzięki niej Tuwim ma odwagę ukazać miłość w tak wielu odcieniach, szalejąc z zachwytu, zazdrości, nudząc się, a nawet się odgrażając.

Moim ulubionym utworem jest „Faliczna pieśń”, która śmiało przełamuje obyczajowe tabu, opowiadając w niejzwykle poetycki sposób jak żyć zgodnie ze sobą, w jedności z przyrodą, a także jak cieszyć się miłością piękną i wyzwoloną spod jarzma obowiązujących norm.

Książeczka małych rozmiarów jest wydana niezwykle starannie. Twarda, czerwona okładka z fragmentem karykatury Tuwima wykonanej przez Maję Berezowską zachęca do częstego zaglądania do środka, wyrywania z kontekstu poszczególnych wierszy i cieszenia się nimi po raz kolejny. Spędziłam z nią wiele miłych chwil, odkrywając wciąż na nowo  zwinne pióro autora.  Tuwim po mistrzosku bawi się językiem, stosując metafory, porównania, powtórzenia i wielokropki. Każdemu z wierszy nadaje osobny charakter, dlatego od samego początku czytelnik może wyczuć wiersze ulubione i te, które trudno jednoznacznie zinterpretować. Niektóre utwory mają za zadanie bawić, niektóre pouczają lub mają dwuznaczne zakończenia, tak by prawdziwa intencja autora na zawsze pozostała tajemnicą.

Na pochwałę zasługuje także posłowie, w którym Tadeusz Januszewski niezwykle szczegółowo przybliża postać Tuwima i jego miłosne perypetie, tłumacząc genezę i chronologię powstawania utworów.

„Znów mi się oczy Twoje przyśniły…” to  niekwestionowana perełka dla miłośników poezji. To także przydatny przewodnik po ulotnej materii, z którą prędzej czy później spotyka się każdy z nas – po miłości. Dlatego polecam nie tylko zakochanym, ale także tym którzy miłości szukają, za miłością tęsknią, lub tym którzy w miłości szukają wytchnienia.

 

„Czarownik Iwanow” Andrzej Pilipiuk 2 września, 2011

Filed under: recenzje — finkaa @ 3:28 pm
Tags: , ,

Wydawnictwo: Fabryka Słów

Rok wydania: 2009

Ilość stron: 240

Andrzej Pilipiuk jest jednym z najbardziej znanych i najbardziej charakterystycznych, współczesnych polskich pisarzy. Archeolog z wykształcenia, o niewiarygodnie wręcz lekkim piórze, pokazuje polską rzeczywistość bez ogródek, a przy tym poucza, straszy i bawi do łez. Po rewelacyjnych „Kronikach Jakuba Wędrowycza” – opowiadaniach o dziarskim staruszku egzorcyście, postanowiłam sięgnąć po kolejne z oblicz Wędrowycza. „Czarownik Iwanow” z pewnością trzyma fason, a fani nieśmiertelnego egzorcysty mogą odetchnąć z ulgą, gdyż Jakub pozostaje ciągle w formie.

„Czarownik Iwanow” to tytuł nie tylko książki, ale także jednego z pięciu opowiadań. Do Wojsławic sprowadza się ponury czarownik Iwan Iwanowicz Iwanow, kapłan i gorliwy wyznawca Tego-Który-Wie-Gdzie-Jest-Miód. W tym samym czasie w okolice Wędrowycza zjeżdza prosto z Watykanu ksiądz egzorcysta,  którego głównym celem jest unicestwienie Iwanowa. Jak można się domyślać Wędrowycz nie jest zadowolony z towarzystwa. Ponosząc kolejne klęski w starciach z czarownikiem, próbuje zawiązać komitywę z wysłannikiem Stolicy Apostolskiej. Sprawa się komplikuje gdy do akcji wkraczają ubeccy funkcjonariusze o wyglądzie i usposobieniu małp człekokształtnych, którzy zamiast doprowadzić sprawę do końca mają na tyle ograniczoną fantazję, że ich ludzkie umysły gubią się w natłoku lewitujących, znikających i niematerialnych przeciwników. Pikanterii dodaje także tajemnicza wspólniczka Jakuba – Monika. Studentka zaprzyjaźnia się z Wędrowyczem, a gdy stary zaczyna traktować ją niemal jak córkę, ta dziwnym trafem zamienia się duszami z drugą kobietą Jakubowego życia – jego klaczą Mariką.  Na domiar złego, posterunkowy Birski swoją nieudacznością i chęcią zaistnienia w milicyjnym świecie ciągle rzuca Wędrowyczowi kłody pod nogi, podejrzewając go o bycie nocną hieną cmentarną, bądź niszczycielem policyjnego mienia…

Na uwagę zasługują również pozostałe, króciutkie, acz treściwie opowiadanka. Jeśli chcemy dowiedzieć się jak Wędrowycz skutecznie wykorzystuje skarpety przeciw  dwumetrowym aligatorom pływającym w Wiśle,  sprawdzić czy jedna ampułka wody święconej da radę tysiącom diabłów lub przekonać się jak Jakub poradzi sobie ze zdobywaniem pożywienia w Warszawie, koniecznie powinniśmy się z nimi zapoznać.

Po raz kolejny jestem pełna podziwu dla języka autora. Pilipiuk jest mistrzem zabawy słowami, genialnie dopasowując je do sytuacji. Wymyślne zaklęcia wywołują uśmiech na twarzach, a rosyjskobrzmiące okrzyki wznoszone raz po raz przez radosnych staruszków pozostawiają czytelnika bez słów. Oczywiście, jak w przypadku „Kronik Jakuba Wędrowycza” mamy w książce do czynienia z opisami okrutnych praktyk, do których zmusza Wędrowycza jego profesja. Jednak lekkie pióro pana Andrzeja sprawia, że nawet kiedy z oczu tryska krew, a szpadel wchodzi lekko w szyję rzekomego wampira nie sposób utrzymać powagi.

Jakub Wędrowycz to postać nietuzinkowa, zasługująca na uwagę. Nie spodziewałam się, że staruszek przeczesujący włosy skórką z boczku podbije moje serce, a jednak tak się stało. Swoim optymizmem, hartem ducha, a także niezwykłą kurtuazją wobec kobiet udowadnia, że jest osobistością wybijającą się na tle polskich postaci literackich, która zasługuje na bliższe poznanie. Dlatego polecam, polecam i jeszcze raz polecam. Poświęćmy mu chwilę, a przekonamy się, że pomimo upływu lat rzekoma hiena cmentarna nie traci na swej żywotności. Nadal potrafi dobrze zadbać o interesy nie tylko własne, ale również tych najbardziej potrzebujących.   😉