poduszkowietz

"Niczego nie daje zapadanie się w marzenia i zapominanie o życiu." – Czyżby?…

„Stateczna i postrzelona” Monika Szwaja 28 sierpnia, 2012

Filed under: recenzje — finkaa @ 10:09 pm
Tags: ,

Wydawnictwo: G + J Gruner+ Jahr

Ilość stron: 422

Rok wydania: 2005
 
Monika Szwaja to pisarka z wieloletnim i wielotytułowym doświadczeniem. Pisze książki lekkie i przyjemne, zawsze z ogromnym poczuciem humoru, dobrym smakiem, oraz miłosną nutką. Przekonałam się o tym czytając „Nie dla mięczaków” (moja recenzja), swoje zdanie potwierdziłam również sięgając po drugą ksiażkę Szwai „Stateczna i postrzelona”. Czy jednak wymienione przed chwilą epitety mają pozytywny wydźwięk? Okazuje się, że niestety nie do końca…
 
„Stateczna i postrzelona” to klasyk tak zwanej literatury kobiecej. Dlaczego? Ano, dlatego, że książka przedstawia perypetie dwóch kobiet: statecznej Luli i postrzelonej Emilki. Emilka przez dwa lata była dziewczyną bogacza, który niespodziewanie okazał się gangsterem. Lula przez wiele lat pracowała w muzeum, które niezwykle kochała, jednak jej szef nie pozostawiał na niej suchej nitki. Na szczęście zbliża się coroczny zjazd Luli i jej przyjaciół w zaprzyjaźnionej Rotmistrzówce. Kumple ze starych, studenckich lat spotykają się tam, by wspominać stare, dobre czasy. Lula postanawia zabrać ze sobą podłamaną Emilkę. Traf chce, że każdy ze starej paczki znalazł się akurat na rozstaju życiowych dróg i chce coś w swoim życiu zmienić. Los podpowiada starym przyjaciołom, że czas wyratować rotmistrzową od wizji domu starców. Postanawiają więc, że wspólnymi siłami zamienią dom nieżyjącego rotmistrza w gospodarstwo agroturystyczne.
 
Książka spisana jest z dwóch perspektyw: Emilki i Luli. Obie kobiety opisują te same wydarzenia z własnego punktu widzenia. Dlaczego napisałam, że wątpię w pozytywny wydźwięk „Statecznej i postrzelonej”? Szczególnie ze względu na postrzeloną i jej styl. Moim skromnym zdaniem, autorka przesadziła w nacechowaniu wypowiedzi Emilki. Wypowiedzi postrzelonej bohaterki aż roją się od dziwolągów, które nijak mają się do jej wykształcenia (wyższe ogrodnicze), oraz przeszłości (dwa lata na salonach z bogatym przedsiębiorcą). W pewnym momencie moja irytacja sięgnęła zenitu i zaczęłam notować „kwiatki”. Do najciekawszych wypowiedzi Emilki zaliczam: „Jasio było trochę markotne” (co z pewnością miało oznaczać, że Jan był trochę markotny), „Kostas Cośtamtego” (wypowidziane kiedy Emilka zapomniała nazwiska ów Kostasa), „miód (…) się zjadł (sam?), „historyczka sztuczna” (czyli historyczka sztuki), oraz „bardzo tam ładnie, piękny park i w ogóle hoho” (bez komentarza). Podejrzewam, że taki styl wypowiedzi niektórych doprowadzał do wylewania łez rozbawienia. Mnie on niezmiernie drażnił i sprawiał, że trudno mi było przebrnąć przez wypowiedzi Emilki. Do stylu Luli, czyli historyczki sztucznej, się nie przyczepię.
 
Kolejnym zarzutem jest kompletna naiwność fabuły. Już śpieszę z wyjaśnieniem. Opisane w książce wydarzenia po prostu nie mogły wydarzyć się naprawdę. Nigdy nie jest tak, że pięciorgu zaprzyjaźnionym ludziom dosłownie w tym samym momencie życie dało w kość. Nigdy nie jest tak, że nagle wszyscy chętnie ryzykują ostatnie grosze, żeby rozkręcić bezprecedensowy biznes. Nigdy nie jest tak, że nie dochodzi między nimi do sprzeczek na tle finansowym, tym bardziej, iż ich wkład w przedsiębiorswo był różny. Aha, no i do nikogo nie przyjeżdza niespokrewniona niemiecka baronowa, która gotowa jest oddać ciężkie miliony, by poratować dopiero co poznanych polskich przyjaciół. Nie wspominając o tym, że zamieszkuje w gospodarsie na stałe. Mogłabym mnożyć nierzeczywiste przykłady. Skracając te wywody, napiszę tylko, że książkę czytało się jak opowieść, o życiu, które powinno się przydarzyć każdemu, jednak w rzeczywistości jest tylko nierealną mrzonką.
 
Ostatni minus, o którym chciałabym opowiedzieć to przewidywalność fabuły. Niestety, udało mi się przewidzieć wszytkie pary, które skojarzyła Rotmistrzówka. A i zakończenie nie okazało się totalnym zaskoczeniem.
 
Jako, że nie znoszę pisać negatywnych recenzji, kilka słów pochwały. Przede wszystkim, bohaterowie powieści to ludzie o wielkich sercach. Może zarzucicie mi, że to co przed chwilą było dla mnie minusem, teraz stało się zaletą, ale naprawdę uważam, że (mimo, iż niewiarygodni) to jednak bohaterowie byli uosobieniem dobroci, miłości, empatii, poświęcenia, pracowitości i tak dalej, i tak dalej. Potrzeba nam właśnie takich ludzi, których Monika Szwaja stworzyła na kartach tej powieści. Co więcej, książka jest bardzo lekka i (pod warunkiem, że nie zirytuje Was Emilka i jej idiotyczny styl) czyta się ją błyskawicznie. Akcja rozgrywa się w Marysinie, malowniczej wiosce w okolicach Karpacza i Jeleniej Góry. Piękne widoki na pewno na długo zapadły mi w pamięci.
 
Naprawdę mi przykro, że tak negatywnie odebrałam tę książkę. Na jej obronę napiszę, że została mi ona polecona przez wytrawną koneserkę literatury polskiej i zagranicznej. Ów osoba przeczytała wszystkie książki pani Szwai i jest nimi zauroczona, a do „Statecznej i postrzelonej” wraca wyjątkowo chętnie. Po co to piszę? Zwyczajnie po to, żebyście, mimo mojego zdania, dali Luli i Emilce szansę. Przecież każdy ma prawo do własnej opinii.

 

Dzięlę się książkami na Targach Książki w Katowicach 7-9 września 2012 23 sierpnia, 2012

Filed under: na marginesie — finkaa @ 6:16 pm

Moi Drodzy,

przyszła dziś do mnie bardzo interesująca informacja. Mimo, że nie mieszkam w pobliżu Katowic i nie włączę się do akcji, bardzo polecam.

 

Jeszcze tylko kilkanaście dni dzieli nas od kolejnej, trzeciej już edycji Akcji Społecznej „Dzielę się książkami, organizowanej w 2012 roku przez Fundację „Dziecko i Kultura” (w roku ubiegłym przez firmę Qlturka.pl) we współpracy z Silesia Expo (organizatorem Targów Książki w Katowicach), portalem Qlturka.pl i Fundacją „Miasto Słów”.

Sponsorami Akcji są DPD Polska i Firma Księgarska Olesiejuk.

Od 7 do 9 września, przez cały czas trwania Targów Książki w Katowicach, czekać będziemy na wszystkie chętne dzieci (i dorosłych też), które zechcą przynieść wybraną ze swoich zbiorów książkę i podarować ją dzieciom pozbawionym kontaktu z literaturą, przebywającym w domach dziecka, szpitalach, hospicjach, a także pod opieką świetlic środowiskowych. Część książek przekażemy także do małych wiejskich bibliotek i do tworzących się biblioteczek polonijnych, m.in. w Danii i na Ukrainie.

W stoisku portalu Qlturka.pl/Fundacji „Dziecko i Kultura” będzie można nie tylko zostawić przyniesioną książkę, ale także wziąć udział w twórczych działaniach.

Gorąco zachęcamy rodziców, nauczycieli i wychowawców do przekazywania informacji o naszej Akcji dalej, do drukowania plakatu, a także osobistego – wraz z dziećmi, udziału w zbiórce.

Targi Książki w Katowicach

Data i miejsce:

7-9 września 2012

7 września 2012 (piątek) – 10:00 – 17:00
8 września 2012 (sobota) – 10:00 – 18:00
9 wrzesnia 2012 (niedziela) – 10:00 – 16:00

Hala Widowiskowo-Sportowa SPODEK

Al. Korfantego 35

Katowice

Pierwsza edycja akcji społecznej „Dzielę się książkami”, przeprowadzona przez firmę Qlturka.pl we współpracy z Fundacją „Miasto Słów”w 2011 roku podczas Targów Książki dla Dzieci w Krakowie (2- 5 czerwca) spotkała się z ogromnym zainteresowaniem. Udało się zebrać ponad tysiąc książek, które dzięki firmie DPD Polska, sponsorowi Akcji, zostały dostarczone do 50 placówek (domów dziecka, hospicjów, szpitali i świetlic środowiskowych) na terenie całego kraju.

Głównymi darczyńcami były dzieci, które przynosiły wybrane przez siebie książki, chcąc podarować je potrzebującym. Akcję wsparły także wydawnictwa, przekazując egzemplarze; dużo książek podarował też organizator konkursu na Najlepszą Książkę Dziecięcą „Przecinek i Kropka”. Akcja spotkała się z dużym zainteresowaniem mediów – Radio Kraków, „Dziennik Polski”, Biblionetka.pl itp.

Podczas pierwszej tegorocznej edycji, zorganizowanej podczas Warszawskich Targów Książki (9-13 maja) zebraliśmy 2 tys. książek, które trafiły do 50 placówek w całym kraju.

Serdecznie zapraszam do udziału w Akcji, a także do kontaktu, gdy będzie taka konieczność,

Ewa Świerżewska

Prezes Fundacji „Dziecko i Kultura”

Koordynatorka Akcji społecznej „Dzielę się książkami”

Więcej o Akcji:

www.dzielesieksiazkami.pl

www.dzieckoikultura.pl

 

„Jak szybko i skutecznie rzucić palenie” Dirk Treusch 16 sierpnia, 2012

Filed under: recenzje — finkaa @ 8:47 pm
Tags: , ,

 Wydawnictwo: Studio Astropsychologii

Rok wydania: 2012

Ilość stron: 144

 

Dirk Treusch to terapeuta, który od dziesięcioleci zajmuje się pomaganiem ludziom w zwalczeniu nałogu tytoniowego. Treusch łączy różne metody, w tym hipnozę, aby osiągnąć najlepsze rezultaty. W swoich działaniach nie zmusza klientów do leczenia, dając im zawsze wolną rękę, od zapisu na terapię po częstotliwość wykonywania ćwiczeń.
 
W książce „Jak szybko i skutecznie rzucić palenie”, autor przedstawia metodę opukiwania psychologii energetycznej, która polega na codziennym około półgodzinnym opukiwaniu wskazanych miejsc na ciele i wypowiadaniu konkretnych afirmacji w celu uwolnienia się od nałogu tytoniowego. Dla nie wtajemniczonych może się to wydawać nieskuteczne, a nawet pozbawione sensu. Jednak dla ludzi, którzy wierzą w potęgę podświadomości każdy taki zastrzyk wiedzy może okazać się brzemienny w pozytywne skutki.
 
Książka Niemca okazała się być ciekawa nawet dla człowieka, który z tytoniem nie ma zbyt wiele wspólnego. Osobiście nie palę, a mimo to obszerny wstęp (kilkadziesiąt stron) o skutkach i przyczynach palenia, a także składzie papierosa pochłonęłam z nieudawanym zainteresowaniem. Sama metoda również wydawała mi się godna uwagi, gdyż jest czymś innowacyjnym i w pełni opartym na mocy naszego umysłu. Autor ukazuje tendencję do palenia (nigdy nie nazywa jej uzależnieniem) jako las. Zadaniem palacza jest stworzenie „wewnętrzej siekiery”, którą będzie usuwał kolejne drzewa, aż do zniwelowania całego lasu i kompletnego wyleczenia. Czy to może zadziałać? Nie mam pojęcia. Wiem tylko, że wszelkiego rodzaju gumy do rzucia i plastry są wątpliwej skuteczności. Z resztą Treusch również odradza ich użycie, twierdząc, że gumy mogą prowadzić do uzależnień poprzez powtarzalne ruchy szczęki, a plastry zawierają nikotynę w najczystrzej postaci.
 
Książka zasługuje na pochwałę również od strony wydawniczej. Miałam wrażenie, że napisana jest większymi niż przeciętne literami, ponieważ czytało mi się ją błyskawicznie. Po każdym zadaniu polegającym na np. stworzeniu listy sytuacji, w których sięgamy po papierosa, lub utworzeniu odpowiednich afirmacji, widnieje miejsce na nasze zapiski. Książka obfituje również w wykresy obrazujące samopoczucie po papierosie  i obrazki ukazujące punkty, które powinniśmy opukiwać.
 
Oczywiście, polecam tę publikację wszystkim palaczom, oraz ich rodzinom i najbliższych. Metoda opukiwania psychologii energetycznej działa ponoć również na inne problemy jak na przykład niezdecydowanie czy brak motywacji. Uważam, że niezależnie czy ktoś wierzy w skuteczność tej innowacyjnej metody, czy też nie, będąc palaczem należy sięgnąc po wszelką dostępną pomoc.
 

Książkę otrzymałam jako egzemplarz recenzyjny od Studia Astropsychologii. Dziękuję!

 

„Gdy rozpęta się piekło. Poradnik survivalowy na czas kataklizmu” Cody Lundin 7 sierpnia, 2012

Filed under: recenzje — finkaa @ 2:56 pm
Tags: ,

 Wydawnictwo: Pascal

Rok wydania: 2012

Ilość stron: 446
 
Cody Lundin to człowiek, który bez wątpienia zasługuje na podziw, lub co najmniej szacunek. Jest oryginalny i odważny. Świadomie zrezygnował z ogromnej części technologizacji i cywilizacyjnego rozwoju na rzecz tego co w życiu najważniejsze – spokoju i pojednania z naturą. Cody mieszka na pustynnych terenach Arizony. Jego dom w całości „napędzany” jest energią słoneczną, to znaczy, że Cody nie płaci żadnych rachunków (pewnie oprócz opłaty za grunt). Wodę do wszystkich potrzeb otrzymuje z deszczówki, a żywi się roślinnością oraz zwierzątkami, które podchodzą pod jego gospodarstwo. Cody Ludnin to również gospodarz programu „Dual Survival” na Discovery, oraz trener survivalu i założyciel szkoły „Aboriginal Living Skills School”, w której sam wykłada. Amerykanin napisał kilka lat temu książkę o miejskim survivalu, która w 2012 roku została wydana przez wydawnictwo Pascal.
 
„Gdy rozpęta się piekło” to książka – rzeka. Tak najłatwiej mi ją opisać, bo przez całe długie tygodnie moich z nią zmagań miałam wrażenie, że płynę po nieznanych wodach przetrwania w zupełnie abstrakcyjnych sytuacjach. Książka wydaje mi się zaledwie dobra, a nie rewelacyjna, głównie dlatego, że nie udało się autorowi przekonać mnie, iż opisywane sytuacje naprawdę mogą mieć miejsce. To pewnie mój największy błąd, za który słono zapłaciłabym, gdyby naprawdę stało się coś niedobrego, dajmy na to wybuchła wojna, przyszła zaraza, powódź, lub przewlekła susza.
 
Lundin podzielił książkę na dwie części. Pierwsza z nich opowiada o przygotowaniu psychicznym, zaufaniu i samodzielności. Znajdziemy w niej również wskazówki jak korzystać z książki. Autor przedstawia nam poszczególnych bohaterów, takich jak Jerry (udziela wskazówek i prezentuje cytaty), Vinny, Robbie, Tervor i Daisy. Każdy z bohaterów podtrzymuje na duchu i zabawia, prezentując rozwiązania i rozmaite wygłupy na rysunkach autorstwa Russela Millera. Rysunki mają tę zaletę, że pozwalają zwizualizować omawiane przez Lundina wynalazki, oraz ułatwiają samodzielną konstrukcję. Druga część poradnika oparta jest na bardziej praktycznych aspektach. Cody Lundin omawia takie zagadnienia jak budowa własnego schronienia, samodzielne gotowanie, oraz konstruowanie urządzeń sanitarnych, oczyszczanie wody, podstawy pierwszej pomocy oraz samoobrony, a także sposoby transportu i wiele innych.
 
Przyznam, że niektóre sekcje były dość trudne do przejścia. Cody ma dość irytującą dla przypadkowego czytelnika manierę rozwodzenia się nad szczegółami, np. kiedy mowa była o ubraniach dokładnie charakteryzował tkaniny takie jak bawełna, polipropylen, wełna,  poliester, nylon i puch. Rozwodził się także nad zaletami brezentów, chlorowych wybielaczy, latarek, świetlnych pałeczek, pochodni, oraz wielu, wielu, wielu (!) innych przedmiotów, do których zwykły śmiertelnik nie przykłada więszej wagi.
 
Na plus zaliczam jednak całą ogromną resztę książki. Uważam, że była pomysłowa, a autor charakteryzuje się nie lada poczuciem humoru i lekkością ducha. Jego język, mimo, że dość dosadny,  zawsze oscylował na krawędzi wulgarności  i dobrego smaku, jednocześnie nigdy nie przekraczając cienkiej granicy. Na pochwałę zasługują również częste obrazki, które „rozrzedzały” atmosferę niekiedy nudnego tekstu.
 
Do najciekawszych rozdziałów zaliczam te o jedzeniu, pierwszej pomocy, a także zastępczych urządzeniach sanitarnych. Bardzo rozbawił mnie sam fakt stosowania dziur, zamiast konwencjonalnych ubikacji. Cody zamieścił nawet instruktaż właściwego kucania! Ciekawym i dość pokornym rozwiązaniem ze strony autora było również zamieszczenie w dziale o samoobronie wywiadu ze specjalistą. Lundin przyznał, że nie miał do czynienia z tą  gałęzią survivalu i sięgnął po porady prawdziwego mistrza.
 
Celowo nie rozwodzę się nad kontrowersyjnymi kwestiami, takimi jak obchodzenie się ze zwłokami lub zjadanie szczurów. Owszem, Cody wspominał i o tym, ale tematy te były poruszone bardzo marginalnie i z genialnym wyczuciem. Myślę, że cytowanie The New York Times’a na okładce i wspominanie właśnie o tych dwóch kwestiach to spłycenie całej idei książki.
 
Cóż mogę powiedzieć o poradniku, jako o całości? Na pewno nie docenię jej w sposób na jaki zasługuje, dlatego, że nie byłam dobrym odbiorcą. Książka wpadła w moje ręce zupełnie przypadkiem. Jestem przykładem osoby, która nie potrafi wyobrazić sobie życia bez światła czy lodówki. Jednak pomimo, że przez niektóre działy przechodziłam powoli i z mozołem, książkę skończyłam i wiem, że jest warta swojej ceny. Myślę, że mężczyźni będą nią zachwyceni, a i kobiety znajdą w niej coś dla siebie. W sumie nawet dzieci mogą sięgnąć po dzieło Lundina i poprzyglądać się zwariowanym zwierzętom (krowa, pasikonik i inne), które montują przedziwne pułapki i urządzenia.
 

Książkę otrzymałam do recenzji od wydawnictwa Pascal. Dziękuję!