poduszkowietz

"Niczego nie daje zapadanie się w marzenia i zapominanie o życiu." – Czyżby?…

„Biała jak mleko, czerwona jak krew” Alessandro D’Avenia 9 października, 2011

Filed under: recenzje — finkaa @ 11:08 am
Tags: ,

Wydawnictwo: Znak literanova

Premiera: październik 2011

Ilość stron: 310

Alessandro D’Avenia to odkrycie włoskiej literatury. Tak krzyczy każda wzmianka o nim znaleziona w internecie. Tak twierdzi również okładka książki „Biała jak mleko, czerwona jak krew”. Chyba i ja tak twierdzę, mimo, że literatury włoskiej praktycznie nie znam. Trudno jednak nie zgodzić się z tym twierdzeniem po przeczytaniu książki, która od pierwszej strony zawłada umysłem czytelnika, tak, że nawet robiąc przerwę w czytaniu nie można się od niej oderwać, aż do ostatniej strony.

 

Warto wspomnieć również, że D’Avenia jest nauczycielem. Nawet nie wiem czego uczy, ale jestem pewna, że kocha swoją pracę i swoich licealistów bardziej niż tysiące innych rzeczy. Co podsuwa mi tak odważne stwierdzenia? Po pierwsze dedykacja: „Moim licealistom, którzy każdego dnia uczą mnie jak zaczynać życie na nowo”, a po drugie bohaterowie, którzy pomimo młodego wieku są uosobieniem wszelkich najbardziej pożądanych cnót.

 

„Biała jak mleko, czerwona jak krew” to powieść wyjątkowa. Opowiada historię Lea – z pozoru zwykłego nastolatka, słuchającego Green Day’a, grającego w nogę, uwielbiającego chattować i nienawidzącego szkoły, a nauczycieli mającego za nic. Szybko jednak przekonujemy się, że taka ocena głównego bohatera z prawdziwie lwią grzywą, to tylko pozory, skorupa, w której chowa się każdy przeciętny nastolatek. Co jest pod nią? Wrażliwość, miłość, przyjaźń, poświęcenie i odwaga. Tak w skrócie można podsumować charakter Lea. Co skłoniło go do opuszczenia swojej skorupy? Dwie kobiety, a właściwie dwie dziewczyny, które okazują się miłością jego życia. Jedna to czerwień – Beatrice. W tym wypadku pożądanie miesza się z chęcią dzielenia ze sobą wspólnego życia. Druga to błękit – błękit od zawsze kojarzył się Leo z kolorem przyjaźni, a jego przyjaźń nosi imię Silvia. Silvia regularnie ratuje życie Lea, odrabiając za niego zadania domowe, nastawiając za niego karku i będąc komórką łączącą, w okresie kiedy Leo nie ma jeszcze odwagi otwarcie wyznać  miłości Beatrice. Sytuacja znacznie się komplikuje,  a Leo musi postawić na jedną kartę, gdy dowiaduje się, że czerwona jak ogień Beatrice toczy bój z białą mgłą, która przetacza się przez jej żyły. Beatrice jest chora na białaczkę.

 

Od tego momentu akcja książki staje się właściwie nie do zniesienia. Czytelnik, podobnie jak Leo, jest w stanie zrobić wszystko żeby uratować bezbronną i nieuleczalnie chorą Beatrice. Wraz z Leo miotamy się po szpitalnych korytarzach, „olewamy” kolejne mecze i „zarywamy” noce. Nie reagujemy już na rozkazy „wapniaków” i nie przejmujemy się nudnym ględzeniem nieuleczalnego „naiwniaka”, którym jest nasz nauczyciel historii i filozofii. A gdzie w tym wszystkim miejsce dla Silvii? Gdzie czas na jej uczucia? Czy Beatrice może być uleczona krwią, którą Leo ofiarował w desperacji na ołtarzu jej życia?

 

Książka jest magiczną mieszanką dwóch składników teoretycznie nie do połączenia – młodzieńczego szczeniactwa, slangu i nowoczesności z  niesamowitą dawką niewinnej, bezinteresownej miłości. Czytając powieść młodego Włocha miałam wrażenie, że to się nie może udać, a jednak książka rzuciła mnie na kolana i pozostawiła oniemiałą na długo po jej zamknięciu. Ogromny ładunek prawdy, przyjaźni i poświęcenia jaki ma w sobie „Biała jak mleko” sprawił, że moje oczy szeroko otwarły się na ludzkie dobro i chęć niesienia pomocy. Powieść zawiera w sobie wiele smutku i cierpienia. Myślę, że nikt nie jest w stanie przejść obok niej bez uronienia choćby jednej łzy. Jednak język Lea, jego młodzieńczy zapał i wybuchy dzikiej radości rekompensują ten wylewający się z okładki smutek i pozwalają nawet na nieśmiały uśmiech.  Prawdy życiowe zawarte w książce przywodzą mi na myśl „Małego księcia”, a także powieści Erica Emmanuela Shmitta. Myślę, że dobrą radą dla przyszłych czytelników będzie wzięcie ołówka do ręki i podkreślanie, przepisywanie oraz chwila refleksji nad każdą stroną.

 

Oprócz treści niesamowita jest także okładka książki. Zwykle ten temat przemilczam, bo przecież wszystko widać na zdjęciu, ale tym razem postępując tak, byłabym zwyczajnie niesprawiedliwa. Okładka „Białej jak mleko, czerwonej jak krew” jest również wyjątkowa. Jest miękka, niewiarygodnie delikatna, jakby pokryta niewidzialnymi włóknami. Gładząc ją myślałam o płatkach róży, sierści kochanego psa, lub ulubionym kocu. Pewnej nocy odkryłam również pod mojej lampką nocną, że okładka mieni się w świetne tysiącem brokatowych punkcików.

 

Czy muszę coś jeszcze dodawać? W mojej głowie krąży ciągle sporo niepoukładanych myśli, które wykrystalizują się z czasem. Mam nadzieję, że to co powyżej, wystarczy, aby przekonać Was, że „Biała jak mleko, czerwona jak krew” to naprawdę kawał dobrej literatury, z którym powinien zapoznać się każdy szukający wzruszających książek, ze sporą dawką życiowych prawd.

 

Książkę otrzymałam do recenzji od Wydawnictwa Znak. Dziękuję!

 

13 Responses to “„Biała jak mleko, czerwona jak krew” Alessandro D’Avenia”

  1. Niestety nie mogłam przeczytać całości tej recenzji. Powieść mam w swoich czytelniczych planach i mam nadzieję mieć dzięki temu jeszcze większą niespodziankę. Bardzo ubolewam nad tym, że nie zrobiłam tego jeszcze do tej pory 😦

  2. cyrysia Says:

    Kurcze, ale wzmogłaś mój czytelniczy apetyt na tę książkę. Skoro to kawał porządnej literatury, to ja muszę chyba jej ulec, bo mnie tak intryguje ogromnie.
    Pozdrawiam.

  3. Agna Says:

    Kiedy tak czytam Twoją recenzję, kołaczą mi się po głowie dwie myśli. Jedna to taka, że książkę muszę i powinnam przeczytać. Okładka jest niesamowita, zawsze jęczałam, że nie mam karnacji dla takich rudości. Drugą myślą jest skasowanie swojego bloga. Piszesz tak niewiarygodnie, że nie pozostaje mi nic innego jak ukłonić się z szacunkiem.

  4. Isadora Says:

    Mam coraz większą ochotę na tę książkę – przekonuję się, że naprawdę warto po nią sięgnąć:)

    Pozdrawiam!

  5. miqaisonfire Says:

    Coraz więcej pozytywnych recenzji tej książki czytam 🙂 I u Ciebie również bardzo zachęcająca recenzja… och! Teraz moje fundusze zmalały do minimum, ale będę rozglądała się za tą książką!

  6. Mani Says:

    Druga z rzędu pozytywna recenzja. Nie mogę przejść obok niej obojętnie 🙂

  7. kasandra_85 Says:

    Na tę książkę czekam z utęsknieniem i mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości wpadnie w moje ręce:))
    Pozdrawiam!!

  8. bsz Says:

    Początek recenzji mnie przekonał, później gdy poznałam koleje fabuły zaczęłam się wahać, ale podsumowanie jest na tak, więc i ja chyba chciałabym się przekonać na sobie o ocenie i przeczytać.

  9. giffins Says:

    O rany, ale Ci zazdroszczę 🙂 Właśnie na nią poluję, nie trzeba mnie przekonywać, że warto ją przeczytać, ale Ty sprawiłaś, że będę szukać intensywniej 🙂 Pozdrawiam!

  10. Maya Says:

    Finkaa przez Twoją recenzję zaburzę kolejność książekdo czytania, którą sobie ustaliłam.
    „Biała jak mleko…” wysuwa się na prowadzenie, już nie mogę się doczekać aż wrócę do domu.
    Piękna recenzja :).

  11. finkaa Says:

    @ Agna, musiałam przeczytać Twój komentarz dwa razy żeby zrozumieć co miałaś na myśli. Absolutnie nie godzę się na kasowanie Twojebo globa, bo od kogo ja się wtedy będę uczyć, kto będzie mi sprzedawał pomysły na kapitalne filmy itd. Tak czy inaczej, bardzo Ci dziękuję za te słowa. Jestem niesamowicie z siebie dumna w tej chwili. 🙂

    @Maya, cieszę się, że namieszałam. 🙂 W sekrecie powiem Ci, że ja dziś też nie mogę doczekać się aż zacznę czytać, Właśnie przed chwilą otworzyłam kopertę z trzecim tomem „Cukierni pod Amorem”. Dzięki za komplement.

  12. Edyta28 Says:

    Bardzo pięknie i magicznie napisana recenzja. Być może sięgnę po tę książkę za jakiś czas, a będzie to właśnie dzięki Tobie. Pozdrawiam


Dodaj komentarz