Wydawnictwo: Fabryka Słów
Rok wydania: 2009
Ilość stron: 240
Andrzej Pilipiuk jest jednym z najbardziej znanych i najbardziej charakterystycznych, współczesnych polskich pisarzy. Archeolog z wykształcenia, o niewiarygodnie wręcz lekkim piórze, pokazuje polską rzeczywistość bez ogródek, a przy tym poucza, straszy i bawi do łez. Po rewelacyjnych „Kronikach Jakuba Wędrowycza” – opowiadaniach o dziarskim staruszku egzorcyście, postanowiłam sięgnąć po kolejne z oblicz Wędrowycza. „Czarownik Iwanow” z pewnością trzyma fason, a fani nieśmiertelnego egzorcysty mogą odetchnąć z ulgą, gdyż Jakub pozostaje ciągle w formie.
„Czarownik Iwanow” to tytuł nie tylko książki, ale także jednego z pięciu opowiadań. Do Wojsławic sprowadza się ponury czarownik Iwan Iwanowicz Iwanow, kapłan i gorliwy wyznawca Tego-Który-Wie-Gdzie-Jest-Miód. W tym samym czasie w okolice Wędrowycza zjeżdza prosto z Watykanu ksiądz egzorcysta, którego głównym celem jest unicestwienie Iwanowa. Jak można się domyślać Wędrowycz nie jest zadowolony z towarzystwa. Ponosząc kolejne klęski w starciach z czarownikiem, próbuje zawiązać komitywę z wysłannikiem Stolicy Apostolskiej. Sprawa się komplikuje gdy do akcji wkraczają ubeccy funkcjonariusze o wyglądzie i usposobieniu małp człekokształtnych, którzy zamiast doprowadzić sprawę do końca mają na tyle ograniczoną fantazję, że ich ludzkie umysły gubią się w natłoku lewitujących, znikających i niematerialnych przeciwników. Pikanterii dodaje także tajemnicza wspólniczka Jakuba – Monika. Studentka zaprzyjaźnia się z Wędrowyczem, a gdy stary zaczyna traktować ją niemal jak córkę, ta dziwnym trafem zamienia się duszami z drugą kobietą Jakubowego życia – jego klaczą Mariką. Na domiar złego, posterunkowy Birski swoją nieudacznością i chęcią zaistnienia w milicyjnym świecie ciągle rzuca Wędrowyczowi kłody pod nogi, podejrzewając go o bycie nocną hieną cmentarną, bądź niszczycielem policyjnego mienia…
Na uwagę zasługują również pozostałe, króciutkie, acz treściwie opowiadanka. Jeśli chcemy dowiedzieć się jak Wędrowycz skutecznie wykorzystuje skarpety przeciw dwumetrowym aligatorom pływającym w Wiśle, sprawdzić czy jedna ampułka wody święconej da radę tysiącom diabłów lub przekonać się jak Jakub poradzi sobie ze zdobywaniem pożywienia w Warszawie, koniecznie powinniśmy się z nimi zapoznać.
Po raz kolejny jestem pełna podziwu dla języka autora. Pilipiuk jest mistrzem zabawy słowami, genialnie dopasowując je do sytuacji. Wymyślne zaklęcia wywołują uśmiech na twarzach, a rosyjskobrzmiące okrzyki wznoszone raz po raz przez radosnych staruszków pozostawiają czytelnika bez słów. Oczywiście, jak w przypadku „Kronik Jakuba Wędrowycza” mamy w książce do czynienia z opisami okrutnych praktyk, do których zmusza Wędrowycza jego profesja. Jednak lekkie pióro pana Andrzeja sprawia, że nawet kiedy z oczu tryska krew, a szpadel wchodzi lekko w szyję rzekomego wampira nie sposób utrzymać powagi.
Jakub Wędrowycz to postać nietuzinkowa, zasługująca na uwagę. Nie spodziewałam się, że staruszek przeczesujący włosy skórką z boczku podbije moje serce, a jednak tak się stało. Swoim optymizmem, hartem ducha, a także niezwykłą kurtuazją wobec kobiet udowadnia, że jest osobistością wybijającą się na tle polskich postaci literackich, która zasługuje na bliższe poznanie. Dlatego polecam, polecam i jeszcze raz polecam. Poświęćmy mu chwilę, a przekonamy się, że pomimo upływu lat rzekoma hiena cmentarna nie traci na swej żywotności. Nadal potrafi dobrze zadbać o interesy nie tylko własne, ale również tych najbardziej potrzebujących. 😉
Pilipiuka jeszcze nie czytałam, ale bardzo chciałabym poznać jego twórczość:)
Pozdrawiam!!
Ja również nie znam twórczości Pilipiuka, lecz sądząc po twej recenzji widzę, że warto go poznać, tak więc muszę się rozejrzeć za jego książkami.
@Kasandro i Cyrysiu, koniecznie sięgnijcie zatem po „Kroniki”. Naprawdę zachęcam.
Do Jakuba Wędrowycza mam bezkrytyczny stosunek i nie mam żadnych zastrzeżeń 😉 świetna literatura, zabawna, pełna dystansu. Niektóre opowiadania z Kronik i Czarownika (teraz nie jestem pewna co było gdzie) rozśmieszyły mnie do łez. Wiem, że nie wszystkim ta postać odpowiada, bo jest dość specyficzna, ale ja zaliczam się do fanów 🙂 pozdrawiam
Jakub Wędrowycz jest mistrzem, jeśli chodzi o wprawienie kogoś w dobry nastrój 🙂
@Sardegna i Mani – absolutnie się z Wami zgadzam.
@Sardegna, najlepsze opowiadanie w Kronikach to chyba to jak Jakub z kumplami hotel otwierali. 🙂
Kurczę… Pilipiuk ciągle przede mną. Aż wstyd się przyznawać, że jeszcze nic jego nie czytałam. Koniecznie muszę to nadrobić.
Tak! Historia z hotelem rządzi! 🙂
No to skuszę się i ja, na pana Pilipiuka po kolejnej zachęcającej recenzji 🙂
Ja jeszcze nic nie czytałam tego autora, ale słyszałam, słyszałam i trzeba chyba będzie w końcu spróbować.